kierunekDZICZ.pl - RowerowaWitryna - podróże małe i duże
:: kierunekDZICZ.pl :: RowerowaWitryna :: podróże małe i duże :: Poczta Galeria zdjęć Forum rowerowe   
kalendarz imprez szlaki rowerowe kluby rowerowe historia rajdów odznaki turystyczne podstawowe informacje o pttk
   główna » nasze wycieczki » wyprawy rowerowe » 1997 - 1
Wycieczki więcej
Zdjęcia, opisy, mapki ...
wybierz
wycieczkę




  • Wyprawy rowerowe
  • Imprezy turystyczne
  • Parki Narodowe
  • Obiekty krajoznawcze
  • Zamki w Polsce
  • Wyszukiwarka
    Umożliwia wyszukanie informacji na naszych stronach.
    O nas więcej
    Trochę informacji o twórcach witryny i ich rowerach.
  • Puszczykowo
  • Nasze rodzinne strony
  • Poznań
  • O stronie
  • Ostatnie zmiany
  •     30.09.2021
  • Struktura
  • Linki więcej
    Kilka ciekawych i pomocnych odnośników
    Poczta więcej
    Dane adresowe:
    e-mail >>
    Reklama więcej
    rowery top lista
    Nasza witryna znajduje się na serwerze firmy:
    Wyprawy Rowerowe
    i kilkudniowe wyjazdy, rajdy i zloty


    Wyprawa Rowerowa Szlakiem Zamków Ziemi Lubuskiej i Wielkopolski



    13.08.1997
    środa



    [1997-10]


    Wiadukt kolejowy w Łagowie Lubuskim Jest sierpień, piękna pogoda, postanowiliśmy wziąć kilka dni urlopu i spędzić nadchodzący długi weekend na rowerze, zwiedzając zamki Ziemi Lubuskiej i Wielkopolski.
    Wsiadamy do pociągu i jedziemy do Świebodzina, po 1,5 godzinnej podróży jesteśmy na miejscu. Rowery załadowane sakwami, mimo że to tylko kilka dni nazbierało się bagażu. Postanawiamy nie brać namiotu. Po drodze, jak wynika z informatora jest kilka schronisk młodzieżowych. Jak się miało póĽniej okazać nie była to delikatnie mówiąc najtrafniejsza decyzja.

    Ruszamy, przejeżdżamy 10 m, pierwszy postój. Ela zauważyła bar, nie może przepuścić takiej okazji, w końcu nie wiadomo czy po drodze uda nam się coś zjeść, a to przecież pora obiadowa.
    Wychodzimy z baru ociężali, teraz trzeba spalić zbędne kalorie. Najpierw jednak jedziemy na miejski rynek, obejrzeć ratusz i zwiedzić miejscowe muzeum.

    Wyjeżdżamy z miasta, pogoda jest przepiękna, oby tak dalej. Droga dość ciekawa, teren lekko pofałdowany, obserwujemy malownicze krajobrazy pięknej Ziemi Lubuskiej. Jak to wspaniale wyrwać się chociaż na chwilę z hałaśliwego miasta. Relaksujemy się znakomicie.

    Wjeżdżamy do Łagowa, jestem ciekawy czy bardzo się zmienił, nie byłem tutaj chyba 10 lat. Wiele moich wspomnień wiąże się z tym miasteczkiem. W połowie lat 80-tych, w Łagowie odbywały się liczne imprezy turystyczne, można powiedzieć, że był Mekką lubuskich turystów.
    Piękne, czyste jeziora, pachnące lasy i ten specyficzny klimat panujący w Łagowie to powodowało wielką popularność.
    Ku mojemu zaskoczeniu, czas chyba się tutaj zatrzymał, poznaję wszystkie miejsca, jest zupełnie tak samo jak przed kilkunastu laty. Gdzieniegdzie widać tylko kolorowe szyldy reklamowe, gdzieniegdzie jakiś nowy budynek. Poza tym bez zmian.

    Jedziemy do schroniska, jak się okazuje mieści się ono w domkach kempingowych. W recepcji dowiadujemy się, że wszystkie niestety są zajęte... a jednak nie, "recepcjonista" oświadcza, że znajdzie się jeden, no ale pić się chce, może damy mu na winko? Nie ma sprawy, dostaje na dwa winka, na zdrowie !!! Prowadzi nas do domku, stoi przy samym jeziorze. Co za rudera, ledwo trzyma się kupy, drzwi się nie domykają. Na szczęście dobry humor nas nie opuszcza. Nie będziemy martwić się na zapas, no i w końcu to tylko jedna noc. Jakoś przeżyjemy (turysto pamiętaj, namiot typu igloo waży tylko 2 kg !!!).

    Jest godzina 18, zostawiamy nasze sakwy i ruszamy na wycieczkę po Łagowie i okolicach. Opowiadam Eli o moich wycieczkach rowerowych do Łagowa, pokazuję najciekawsze miejsca. Zwiedzanie zamku joannitów zostawiamy sobie na jutro. Postanawiamy objechać dookoła jedno z jezior. Jedziemy wąską ścieżką, jesteśmy zupełnie sami, prawdopodobnie dopiero jutro Łagów będzie przeżywał oblężenie. Lato w tym roku nas nie rozpieszczało i te niespodziewane gorące sierpniowe dni z pewnością spowodują że wiele ludzi będzie chciało chociaż jeszcze przez kilka chwil rozkoszować się słońcem i wodą.

    Zaczyna się ściemniać, znajdujemy małą dziką plażę, nie możemy odmówić sobie przyjemności kąpieli w czystym łagowskim jeziorze. Do tego kąpielowe stroje "Adama i Ewy" wprowadzają romantyczną atmosferę. Jezioro, las, chłodzące się piwko i my tylko we dwoje, tego nam było trzeba.
    Niestety wszystko kiedyś się kończy, rozmarzeni wracamy do naszej rudery. Zapowiada się noc pełna atrakcji, na ścianach i suficie widać robactwo wszelkiej maści. Zaszywamy się w nasze śpiwory tak że nas nie widać. Próbujemy zasnąć.
    W nocy budzi mnie krzyk Eli, co się dzieje? ... nic, to tylko pająk zjechał po swojej pajęczynie przywitać się.


    14.08.1997
    czwartek



    [1997-11]


    Zamek joannitów z XIV w. - Łagów Wstajemy wcześnie rano, zwijamy się szybko i opuszczamy "schronisko młodzieżowe". W recepcji nikogo nie ma, to chyba wino zadziałało. Zostawiamy klucz na parapecie i w drogę do zamku. Musimy poczekać godzinę, jesteśmy za wcześnie.
    Dzisiaj też zapowiada się piękny dzień. Słońce coraz bardziej przygrzewa, czekamy ...

    Wrota do zamku zostają otwarte, wchodzimy na wieżę, prowadzi na nią kilkadziesiąt stopni. Widok jest cudowny. Widać całą okolicę, cały Łagowski Park Krajobrazowy.

    Czas na nas przed nami kilkadziesiąt kilometrów. Żegnamy się z Łagowem, mamy nadzieję że jeszcze tu wrócimy.

    Jedziemy polnymi drogami, po jakimś czasie dojeżdżamy do Jordanowa-Paradyża. Robimy sobie krótką przerwę, zwiedzamy piękny kościół.

    Przed nami Międzyrzecz, przez kilka kilometrów niestety jedziemy bardzo ruchliwą trasą, nic przyjemnego. W Międzyrzeczu kierujemy się do zamku królewskiego Kazimierza Wielkiego z XIV w. Obok zamku zwiedzamy Muzeum Międzyrzeckie, zdążamy tuż przed zamknięciem.

    Z Międzyrzecza jedziemy w kierunku Pszczyny, jeszcze kawałek i zjeżdżamy z głównej drogi, co za ulga. Rzadko mijają nas samochody, mamy całą drogę dla siebie, możemy spokojnie porozmawiać.

    W Pszczynie jesteśmy około 17. Szukamy schroniska, jest... ale całe schronisko wynajęte dla kolonii, nie ma żadnego miejsca dla strudzonych turystów. To już jest delikatnie mówiąc skandal, przecież ideą schronisk młodzieżowych jest udzielanie schronienia turystom na jedną noc, zapewniając dach nad głową chociaż na podłodze.

    Jedziemy nad jezioro, szukamy miejsc w domkach, wagonach kolejowych, wszystko zajęte. Ludzie spragnieni słońca wyruszyli w długi weekend nad jeziora. Jedziemy przez Pszczynę w poszukiwaniu kwatery. Zaczyna się ściemniać, wygląda na to że noc spędzimy na dworze.
    W pewnym momencie zatrzymują nas dwie zakonnice i zapraszają na plebanie. Dostajemy oddzielne pokoje i pyszną kolacje, chwilę gawędzimy, około północy idziemy spać, jutro dalsza część wyprawy.


    15.08.1997
    piątek



    [1997-12]


    Zamek Opalińskich - Sieraków Pobudka po siódmej, siostry idą do kościoła a my musimy już jechać. Dziękujemy serdecznie za gościnę i żegnamy się.

    Następnym naszym celem jest Sieraków. Ranek już jest chłodny ale przyjemny, rześkie powietrze rozbudza nas ostatecznie. Podziwiamy piękną przyrodę Pszczewskiego Parku Krajobrazowego.

    Bez większego wysiłku, spokojnym tempem docieramy do Sierakowa. Tam zwiedzamy Muzeum Zamkowe, póĽniej nieśmiało zaczynamy rozglądać się za noclegiem mimo że to dopiero wczesne godziny popołudniowe.

    Najpierw schronisko zorganizowane w szkole. Niestety trwa malowanie, turystów nie wpuszczają. Trudno, co robić, można się było tego spodziewać. Szukamy czegoś w ośrodkach nad jeziorem. Niestety wszystko zajęte (namiot, gdzie jest nasz namiot, 2kg, taki malutki...)
    Kwatery prywatne cenowo nie do przyjęcia. Pozostaje ... plebania, Ela dostaje zadanie specjalne.
    Ksiądz patrzy na nas niechętnie, zadaje podstawowe pytanie ... tak jesteśmy małżeństwem ... dobra możemy iść i spytać się grupy katolickiej która nocuje w domu chrześcijanina czy przyjmą nas pod strzechę.

    Mamy nocleg, znowu pod dachem. Wychodzimy na wieczorny spacer, póĽniej kolacyjka, wieczorna toaleta i do spanka. Dzisiaj nie będzie zbyt miękko. Do spania adoptujemy stoły, kładziemy się i z trudem zasypiamy.


    16.08.1997
    sobota



    [1997-13]


    Rycerski zamek zbudowany w XV wieku przez rodzinę Szamotulskich - Szamotuły Wstajemy z naszych twardych łóżek, żegnamy się z młodzieżą i ruszamy w kierunku Szamotuł.

    Po drodze mijamy kilka malowniczych jeziorek, pogoda w dalszym ciągu wspaniała. W Ostrorogu robimy krótką przerwę, szukamy pozostałości po zamku, ktoś kieruje nas w kierunku pagórka, to podobno tutaj wznosiła się miejscowa forteca, musimy wierzyć na słowo, niewiele z niej zostało.
    Znowu jesteśmy na naszych wspaniałych "rumakach". Słońce grzeje niemiłosiernie, mimo wszystko z przyjemnością korzystamy z tych kąpieli słonecznych. Po kilku kilometrach jesteśmy w Szamotułach. Przystajemy przy zamku, jemy obiad w przyzamkowej restauracji. Jest godzina 15, planowaliśmy nocleg w Szamotułach, ale po ostatnich doświadczeniach postanawiamy że jedziemy do Poznania. Tę noc spędzimy w naszym wygodnym wyrku.

    Jedziemy przez Pamiątkowo, Rokietnicę, póĽniej szlakiem rowerowym którym dojeżdżamy do samego centrum Poznania. Szkoda że to już koniec, nasza wyprawa dobiegła końca. Zmęczeni ale szczęśliwi że udało spędzić nam się kilka dni na rowerze wchodzimy do naszego mieszkania. Za kilka dni będą zdjęcia i wspomnienia. Następna wyprawa dopiero za rok.

    Cześć
    Ela i Tomek




    Copyright © 2000-2024 tomso

    03-07-2018 07:51 - 10.1 kb -0.0104 s